sobota, 24 września 2016

Rozdział 3

Nagle do pokoju wpadła Marry Potter kuzynka Jamesa, która akurat przyjechała i została pokierowana przez Syriusza i Doree do pokoju Lily gdzie mieli się znajdować. Marry znała Lily z opowieści kuzyna. Dziewczyna była o rok starsza od Jamesa i Lilyanne. Była ona czarodziejką półkrwi i chodziła do Akademii Magii i Czarów Destenburg w Szkocji. Była ładną, wysoką dziewczyną z wyglądu trochę przypominała Doree i jak domyślała się Lily była jej rodziną. To prawda. Matka Dorei miała siostrę, która wyszła za czarodzieja półkrwi. Marry to córka jej kuzynki, która wyszła za jakiegoś dalekiego kuzyna Charlesa. Miała ciemne brązowe włosy takie jak Dorea oraz jasne, przejrzyste fiołkowe oczy. Była bardzo ładna. Jej uroda przypominała trochę urodę Dorcas ale to nie było to samo. Dorcas tez była wysoka i szczupła ale jej włosy były czarne.
W momencie jej wejścia cała magiczna atmosfera stworzona przez Jamesa prysła. Odskoczyli od siebie jak porażeni co najmniej jakimś porządnym oszałamiaczem. Lily oblała się szkarłatnym rumieńcem a twarz Jamesa wyrażała tylko jedno uczucie: wielką złość.
-James! Kochany braciszku! Kiedy myśmy się widzieli? Ty pewnie jesteś Lily?-nawijała Marry.
-Tak to Lily a jeśli nie widziałaś chcielibyśmy się a bynajmniej ja przebrać. Więc gdybyś mogła...
-Nie spokojnie ty się kochanie przebieraj ja i Marry pójdziemy do twojej mamy i Syriusza.
Widać było ze pomysł się Jamesowi nie podobał ale cóż nie miał nic do gadania. Lily była stanowcza a nie chciał się z nią kłócić.
-O! Lily, Marry! Jesteście a gdzie jest mój syn?
-James się przebiera ale ogółem to wątpię czy będzie się do mnie odzywał co najmniej do końca lipca-powiedziała Marry uśmiechając się. Za to Lily pokryła się jeszcze większym rumieńcem.
-A dlaczego to mój syn ma się do ciebie nie odzywać?
-A może dlatego ze popsuła mi pewne bardzo ważne plany?-rzucił cierpko James wchodząc do kuchni, witając się z Lily pocałunkiem w policzek i przywitaniem "huncwockim" z Łapa.
Atmosfera podczas śniadania była całkiem okey gdyby nie fakt ze James dość oschle traktował swoją kuzynkę, która według Lily była naprawdę sympatyczną osobą.
-A jak tam przygotowania do OWUTEMÓW? Ja na szczęście mam to już za sobą ale muszę jeszcze jeden rok nauki odbębnić aby dali mi posadę nauczyciela Zaklęć.
-Ja się stresuje bardzo mocno-zaczęła Lily jak nakręcona-bo jeśli nie zdam na co najmniej 5 Powyżej Oczekiwań to nie będę mogła pójść na kurs aurora a bardzo bym chciała.
-Ja to mam to gdzieś co ma być to będzie, a jak będzie to trzeba się z tym zmierzyć. Hagrid ma łeb nie od parady.
-A ty James? Stresujesz się?
-Nie. Może trochę. Nie wiem.-odpowiedział tak oschle, że Lily wydało się, że DUPEK-POTTER powrócił.
Po śniadaniu Lily i James poszli razem nad jezioro nieopodal domu Potterów. Chłopak cały czas był zdenerwowany i opryskliwy co prawda nie dla niej ale nie podobało jej się to zachowanie. Kiedy oboje byli już nad jeziorem to Lily zaczęła:
-Kochanie dlaczego jesteś taki zły dla Marry przecież to dobra dziewczyna?
-Taaa bardzo dobra-mruknął rozeźlony James-jest ok nie mowie ze nie ale chyba trochę nam przeszkodziła.
-Ale ty wiesz że do niczego większego by nie doszło? Jeszcze nie już, nie teraz za krótko jesteśmy razem.
-Tak zdaje sobie z tego sprawę i nie naciskam.
-Proszę bądź już dla niej miły. Jeśli będziesz grzeczny to dostaniesz niespodziankę. To jak?
-No dobrze będę grzeczny ale tylko dla ciebie.
Uśmiechnął i pocałował ja w policzek a później w kącik ust. Gdy po jakiejś godzinie zabaw, szaleństw itp. rzeczy Ruda i Rogacz wrócili z nad jeziora zobaczyli smutną i przygnębioną Marry.
-Co jest siostra?-Marry wtuliła się w Jamesa. Lily to nie przeszkadzało. To tylko jego kuzynka. A po za tym pamięta jego deklaracje z nad jeziora ze zawsze i wszędzie będzie z nią i jej nie opuści.
-M-m-mój chłopa-ak tra-fił do Munga. Voldemort pojawił się na Pokątnej gdy tam był i dostał zaklęciem czarno-magicznym chyba "Sectusempra" czy coś w tym stylu rozcięło mu bok i nie wyglądało to dobrze dużo krwi stracił. Uzdrowiciele ledwo zatamowali krew. Po tym zaklęciu rana nie chce się zabliźnić.
Dla Jamesa i Lily to było jasne Snape wraz ze swoimi jebniętymi (sorry za brak cenzury ale musiałam) przyjaciółmi wybrali się na Pokątną i akurat trafiło na niego. Lily usiadła z drugiej strony Marry i również ja przytuliła. Dziewczyna była wdzięczna za wsparcie okazane przez kuzyna i jego dziewczynę.
-Wiecie co chyba wyśle sowę do jego mamy albo Susan mojej przyjaciółki. Powinna wiedzieć co z jej bratem.
-Leć Marry a potem opowiesz nam o tej Susan i o tym twoim Mattcie?
-Tak opowiem ale najpierw wyśle sowę będę spokojniejsza.
Gdy dziewczyna wyszła Lily poszła do kuchni i zrobiła herbatę. Akurat w momencie kiedy Lily przyniosła 3 herbaty wróciła Marry.
-No wiec miałam wam o nich opowiedzieć. Susan jest w moim wieku gdy byłyśmy w pierwszej w klasie w Destenburgu to zaprzyjaźniliśmy się. Jak okazało się Susan ma brata o rok starszego. Znałam go z widzenia ze szkoły ale dopiero gdy zaczęłam jeździć do Susan na wakacje to poznałam go lepiej. Chodzić zaczęliśmy ze sobą na moim 6 roku. On miał wtedy 17 i był dużo bardziej dojrzały niż ja przez co przez pół roku szkolnego nie odzywaliśmy się do siebie ale w moje urodziny się pogodziliśmy i tak do teraz. Jest teraz na 2 roku kursu na aurora i właśnie miał letnie praktyki i stało się to co się stało.
-Czyli u was rodzinne są takie podboje miłosne.-zażartowała Lily.
-Tak, chyba tak. Ok ja znam podboje mojego brata jednak chciałabym abyście mi swoją historię opowiedzieli.
-No ok-zaczął James-to było tak, że poznaliśmy się gdy Lily i jej ówczesny przyjaciel ten, który trafił Matta zaklęciem weszli do naszego przedziału. Coś tam zaczęliśmy ze sobą rozmawiać do, którego domu chcemy należeć i pokłóciliśmy się o kwestię dotyczącą przydziału do poszczególnych domów. Smarkerus stał się od tego czasu moim i naszym Huncwotów wrogiem numer jeden dlatego, że przyjaźnił się z Lily a mi ona się zawsze podobała ale zawsze gdy do niej zarywałem to tylko obrywałem albo po łbie, po ryju albo moja biedne ego dostawało i przez to, że miał od zawsze pociąg do czarnej magii i bycia śmierciożercą.
-W szóstej klasie nasze stosunki się poprawiły bo my zaczepialiśmy Smarka a Lily przyszła i zaczęła go bronić a my jeszcze bardziej wyśmiewać i nazwał ją szlamą, my się pogodziliśmy ale oni nie,  zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać co było wielkim sukcesem, że ta poukładana i stanowcza pani prefekt naczelna zaczęła zadawać się z Huncwotami największymi rozrabiakami jakich widziały mury Hogwartu.Mimo, że się przyjaźniliśmy on mi się zaczął podobać ale nic mu nigdy nie powiedziałam.
-Sensacją będzie dopiero gdy okaże się, że największy Huncwot numer jeden James Potter i ułożona i stanowcza pani prefekt naczelna i jeszcze do tego najlepsza uczennica z eliksirów, ulubienica Slughorna  z Gryffindoru, najpiękniejsza ruda dziewczyna w całym Hogwarcie chodzą ze sobą i kochają się obustronnie.
-I dalej w te wakacje James przyjechał do mnie, poprosił mnie o chodzenie ja się zgodziłam i tak się zaczęło. Postanowiłam z Rogasiem przyjechać do Doliny Godryka po kłótni z siostrą. Idę do łazienki za chwilę przyjdę.-Lily podniosła się i z uśmiechem ruszyła do wyżej wymienionego pomieszczenia.
-Jest z mugolskiej rodziny czyli mugolaczka jej siostra to mugol mugolowaty i okropnie się wtedy pokłóciły i Lily przyjechała ze mną do Doliny. Powiedziała, że nie wróci do Londynu za nic w świecie tylko poprosiła rodziców, żeby pierwszego września przyjechali na Kings Cross aby się z nimi pożegnała.
Gdy Lily wróciła powrócili do opowiadania wesołych przygód Jamesa i Rudej z poprzednich lat szkoły. Tak minęło im popołudnie i wieczór.

niedziela, 11 września 2016

Rozdział 2

James i Lily weszli do pokoju dziewczyny. Lily zaczęła pakować swój szkolny kufer, dwie niewielkie walizki i torebkę oczywiście mugolskim sposobem.
-Dlaczego nie użyłaś...
-Różdżki?
-No dlaczego?
-Oh James.- powiedziała i zbliżyła się do niego, splotła ich dłonie razem i przytuliła się do niego, na co on zareagował tak jak myślała: objął ją w talii i pogłębił pocałunek. -Przecież wiesz, że mam urodziny 30 stycznia a jest dopiero 25 lipca. A wiesz dobrze, że niepełnoletni czarodziej nie może używać magii w świecie mugoli a zwłaszcza przy Petunii.-mówiąc to jej oczy znów napełniły się łzami. James pomógł pakować jej rzeczy i po niecałych 2 godzinach deportowali się przed dom Potterów w Dolinie Godryka. Budynek był duży w odcieniu beżu z brązowym dachem. Miał on parter, dwa piętra i strych. Oprócz wielkiego i pięknego domu dokoła rozciągał się obszerny ogród wysadzony liliami i różami. Lilyanne nie mogła oderwać wzroku od pięknego ogrodu państwa Potterów. James widząc minę jego dziewczyny zaśmiał się cicho tak aby nie usłyszała tego położył dłoń na jej talii i poprowadził do drzwi. Ruda oprzytomniając poszła razem z nim cały czas pokryta piwoniowym rumieńcem. Weszli do przedpokoju, w którym zostawili buty, walizki i kufer Lily. Pomieszczenie było spore: ściany pokryte beżową farbą pięknie kontrastowały z dębową szafą i złotą ramą obrazu przedstawiającą rodzinę Jamesa oraz Syriusza.
-Chodź poznasz moich rodziców jeżeli Senior wrócił z ministerstwa to oboje a jak nie to poznasz tylko moją matkę i spotkasz Syriusza. A pro poz Łapy uważaj na niego i nie pokazuj mu się w piżamie.
-Bo??
-Po pierwsze tylko ja mogę cię w niej oglądać a dwa może rozpowiedzieć Peterowi i Remusowi dokładnie jak wyglądasz i jaką masz piżamę a tego bym nie chciał.
Lily zaśmiała się cicho i pocałowała go w usta. James przyciągnął ją jeszcze bliżej i pocałował bardziej namiętnie niż zwykle.
-Cześć mamo, mamy gościa.
Lily była dość przybita tym wszystkim Voldemortem, Snapem, Petunią, zagrożeniem ze strony śmierciożerców jedyne na co miała ochota to, żeby poszli z Jamesem do jakiegoś pustego pokoju i aby przytulił, pocałował, pocieszył. Jednak nie mogli tego zrobić bo na pewno Dorei byłoby przykro gdyby się nie przywitali.
Weszli do kuchni. Pomieszczenie było utrzymane w pomarańczowych tonach. Jedynie meble i blat były w jasnym wręcz beżowym odcieniu drewna.
-Dzień dobry pani Potter, cześć Syriusz!-powiedziała Lily jak najbardziej wesoły głosem jednak James wyczuł, że nie ma zbyt dobrego humoru na długie rozmowy z jego gadatliwą matką i żartobliwym Łapą.
-Cześć.-rzucił krótko James obejmując Lily w talii poprawiając jej tym humor w jakiejś na oko 0,30 setnych.
-Ach witajcie James! A ty pewnie jesteś ta słynna idealna Lily-powiedziała Dorea podchodząc do pary i przytulając ich oboje.
-Tak Lily, miło mi panią poznać.
-Nie wygłupiaj się mów do mnie po imieniu.
-Dobrze dziękuje pa... znaczy Doreo. Hej Syriusz co u ciebie?-Lily spytała gdy skończyła krótki przyjacielski uścisk.
-A wszystko po staremu, a właśnie Dorea jadę do Dorcas wrócę wieczorem nie czekajcie na mnie z kolacją.-powiedział Syriusz i wyszedł z kuchni.
Lily, James i Dorea i po 30min od wyjścia Syriusza także Charles rozmawiali przez jakiś czas jednak Rogacz zauważył, że jego dziewczyna polubiła Doree i Charlesa ale jej kiepski humor spowodowany Voldemortem, Snapem, Petunią, zagrożeniem ze strony śmierciożerców był zauważalny. Dorea jakby również to zauważyła więc wstała i powiedziała:
-Wiem, że jest jeszcze wcześnie ale idźcie już do łóżek może nie spać ale idźcie. James pokaż Lily jej pokój.
Lily odeszła do schodów i rozmawiała z Charlesem gdy James szepnął ciche "dziękuje jesteś najlepsza" do matki, pożegnał się z mamą i tatem po czym złapał Lilyanne za rękę prowadząc ją do pokoju, w którym miała spać przez najbliższe miesiące. Zanim zamknął drzwi przywołał zaklęciem wszystkie jej rzeczy w przedpokoju i ustawił przy szafie, po chwili znów rzucił inne zaklęcie i buty, ubrania, kosmetyki i tego typu rzeczy do szafy jednak jego największą uwagę zwrócił czarny strój kąpielowy, który przywołał do siebie.
-To twoje?
-Tak. No co?-spytała widząc minę chłopaka-skoro jedziemy na plaże potrzebuje strój to chyba logiczne nie?
-Tak tak po prostu po tobie nie spodziewałbym się TAKIEGO stroju kąpielowego ale nie ważne. Nie przejmuj się tak tym wszystkim są wakacje, jesteśmy razem z dala od twojej cudownej siostrzyczki, wśród przyjaciół no dalej uśmiechnij się.
Rudej faktycznie zrobiło się trochę lepiej. Uśmiechnęła się do Jamesa i powiedziała tylko ciche "Dziękuję, za wszystko" i przytuliła się do piersi chłopaka. Siedzieli razem jeszcze jakieś pół nocy jednak Rogaty zauważył, iż Lily chce się spać więc wstał i przeniósł ją z fotela na łóżko, przykrył kołdrą, ułożył się wygodnie obok rudowłosej, pocałował w czoło, przytulił do swojej piersi i mruknął ciche "dobranoc skarbie" i jednym ruchem różdżki zgasił wszystkie światła.

*****************************
Rano Lilyanne obudziła się sporo przed Jamesem bo o 7:30. Wstała delikatnie z łóżka tak aby nie obudzić śpiącego chłopaka, ubrała się w białe shorty i niebieską bluzkę na ramiączkach. Włosy związała w koka. Jeśli chodzi o makijaż to pozwoliła sobie pomalować tylko rzęsy i usta balsamem. Zeszła cicho do kuchni. Nalała sobie kawy do kubka i usiadła zastanawiając się nad miłymi skutkami spania z Jamesem m.in. jest to to, że od jakiegoś czasu śniły jej się koszmary jednak gdy spała ze swoim ukochanym koszmarów nie ma. Z przemyśleń wyrwała ją Dorea chodząca do kuchni gotowa, ubrana w lekko rozkloszowaną, brązową spódnicę i kremową bluzkę na ramiączkach.
-Dzień dobry Doreo.
-O Lily wstałaś już! W takim razie jesteś skazana na moje towarzystwo bo James i Syriusz w wakacje nie wstają wcześniej jak 10-11 a zwłaszcza, że wy położyliście się późno spać a Syriusz wrócił późno od Dorcas więc znając życie wstaną dopiero około 13 jeżeli ich wcześniej nie obudzę.
Faktycznie Dorea miała rację była już 10 a Łapa i Rogacz dalej spali. Lily poszła do "swojego" pokoju, w którym spał James. Usiadła i próbowała go obudzić jednak nie wyszło żadnym z jej sposobów w końcu usiadła na nim okrakiem i pocałowała w usta i dopiero wtedy się obudził przyciągnął ją bliżej siebie i leżeli tak przez 15 minut. Potter zaczął całować Lily delikatnie po szyi co bardzo jej się podobało jednak w tym momencie do pokoju wpadł....



Będę podła nie powiem kto ale no dobra wymęczyłam ten rozdział mam nadzieję, że wam się podoba i rozdział i nowy wygląd bloga, który wygląda trochę bardziej przejrzyście i właśnie dlatego zmieniłam no do następnego!
Jula xoxo

czwartek, 8 września 2016

Rozdział 1

Dom w Dolinie Godryka był uśpiony. Syriusz Black, Charles Potter spali w najlepsze. Jednak Dorea Potter i James już nie spali od 15min jedli śniadanie szykując się do pracy w ogrodzie i wyjazdu do Londynu.
- No dobrze to jeszcze raz i powoli James kto to Lily i po co do niej jedziesz?-spytała Dorea patrząc na chłopaka swoim wzrokiem typu "tylko nie kłam bo wiem kiedy to robisz" 
- Lily to zabójczo piękna, utalentowana, miła i zadziorna zarazem dziewczyna w Gryffindoru, pochodząca z mugolskiej rodziny, z naszego rocznika. Co chodzi o te epitety to oczywiście tak myśli James. A! Zapomniałbym to laska, za która ugania się od 1 klasy. Jedzie tam po to żeby poprosić ją o chodzenie oczywiście wiec no to chyba tyle.- wyjaśnił Syriusz wchodząc do kuchni wlewając kawy do kubka i upijając łyk. 
- No dobrze dziękuje Syriuszu za przedstawienie Lily a tak serio to już nie żyjesz Łapo!  
-Tez cię kocham przyjacielu!
W tym momencie Rogacz zaczął gonić Łapę po całym salonie.
-James! Syriusz! Spokój bi będziecie sprzątać dziś cały dom!


Po skończonym śniadaniu James deportował się przed dom Lily Evans. Zadzwonił do drzwi usłyszał tylko krzyk kobiety najprawdopodobniej jej matki typu "Tuniu idź otwórz drzwi!" i krzyk dziewczyny na oko mniej więcej o rok starsza od Lily krzycząca mniej więcej "Niech ten dziwoląg otworzy!" a potem krzyk mężczyzny "Petunia! Raz!". Zapewne byli to Monika Evans, Patrick Evans i ich starsza córka Petunia. Nie mylił się drzwi otworzyła mu wysoka, drobna dziewczyna o końskiej twarzy i nie przyjemnym wyrazie twarzy. 
-Kim jesteś i czego chcesz?- spytała ostro.
-Jestem James Potter, przyjaciel Lily z Hogwartu. Jest może w domu?- odpowiedział równie cierpko jak ona sama.  W drzwiach pojawił się Patrick i Monika oraz Lily wychylająca się z kuchni. 
-Dzień dobry państwu jestem James Potter przyjaciel Lily czy jest może w domu? 
-Tak, tak jest. LILI! Twój kolega przyszedł na pewno miło by mu było gdybyś się pofatygowała się zejść z góry. I w tym momencie z kuchni wyszła Lily ubrana w krótkie jeansowe shorty i zielony top na ramiączkach. Była piękna. James przyjrzał jej się uważniej. Zauważył pełne radości ogniki w jej oczach. Z zadumy wyrwała go Lily rzucająca mu się na szyje. 
-Cześć James! Co ty tu robisz?- spytała odrywając się od niego. 
-Przyjechałem a raczej deportwałem się. A tak serio to chciałem pogadać. 
-To co wejdziesz do mojego pokoju? 
-No ok to chodźmy.
Lily i James ruszyli ku schodom. James przepuścił ja w drzwiach nie tylko dlatego, ze chce być dżentelmenem ale tez dlatego, iż nie wie gdzie mieści się pokój Rudej.
Doszli w końcu do niewielkiego pokoju na poddaszu. Przeszli przez drzwi zasiedli Lily na łóżku a James obok niej. Złapał ja za rękę. Lily nie zabrała ręki jednak ciężko jej było ukryć wielkie czerwieniące się jak piwonia latem policzki wiec schyliła głowę i pozwoliła by jej długie rude włosy mogły opaść spokojnie do dołu.
-Lily przyjechałem tu bo chciałem ci coś powiedzieć. Lily kocham cię naprawdę nie to nie jest zakład ani głupi żart. Jesteś najpiękniejsza najlepsza dziewczyna jaka znam. I chce zapytać cię tym razem naprawdę czy zostaniesz moja dziewczyna?
-James... Ja... Nie wiem co powiedzieć... Ja... Tez cię kocham naprawdę ale...- ujrzała jego zawiedziona mina i szybko się zreflektowała-Ja tez cię kocham i chce z tobą być na zawsze.
Ujął jej twarz w swoje ręce i pocałował ja delikatnie ale namiętnie. I tak spędzili ranek. Przyszedł czas obiadu gdy James i Lily weszli do jadalni ujrzeli Petunie zmywająca naczynia mugolskim sposobem i trudząca się by pokroić i obrać wszystkie warzywa.
-Dziwolągu co się patrzysz ruszyłabyś się i mi pomogła! Albo wiesz co nie zbliżają się do mnie jest dziwadłem, czarownica, głupia idiotka żyjąca w idealnym świecie i... A ty to ci tez kolejny czarodziej tak? Nie mogłaś sobie znaleźć kogoś normalnego? Wiesz ty dla mnie nie istniejesz jesteś tylko dziwolągiem!!!!
W oczach Lily zagościły łzy, których James tak strasznie nie lubił wiece podszedł jeszcze bliżej do niej i pocałował w czoło.
-James chodź muszę znaleźć mamę i powiedzieć ze na resztę wakacji przeniosę się do Toma do Dziurawego Kotła.
-Nie.
-Nie?
-Nie bo jedziesz do mnie na resztę wakacji a w sierpniu razem z Dorcas, Syriuszem, Remusem, Ann i Peterem jedziemy na wakacje nad morze.
-Ale...
-Nie ma odwrotu obiecałem mojej mamie ze cię przywiozę wiec chodź powiemy twojej mamie i możemy się teleportować.
-Mamo jadę do Jamesa na resztę wakacji ze względu na Petunie!
-No dobrze jedź. Bawcie się dobrze!
-Dzięki mamo! Tak dziękujemy pani!

I jak pierwszy rozdział? Dajcie mi znać! 

środa, 7 września 2016

Prolog historii I

Jak widzicie postanowiłam napisać opowiadanie o tematyce fanfiction o bohatera z Harrego Pottera mam w planach napisać o Lily i Jamesie czyli to co teraz przeczytacie prolog i o Harrym i Ginny. Wiem ze nie wszyscy lubią ale ja bardzo lubię ten rodzaj posta wiec zapraszam do prologu pierwszego opowiadania.

Dwójka ludzi znających sie od pierwszej klasy Hogwartu przez całe 5 lat sie nienawidzili. W szóstej klasie sie zaprzyjaźnili. On- wysoki, przystojny chłopak o burzy czarnych roztrzepanych włosów, orzechowych oczach i tym powalającym typowym dla Huncwotow uśmiechem. Ona- dziewczyna o ładnej figurze, długich rudych włosach dobrotliwej twarzy i zielonych oczach, w których on tak potrafi znaleźć najgłębiej skrywane uczucia. Lili i James jak potoczy sie ich historia? Czy w zagrożeniu spowodowanym ze strony smierciozercow m.in. Simona Smitha, Voldemorta na karku i konkurencji ze strony Smarkerusa czy poradzą sobie? Czy wytrwają w miłości i przyjaźni? Czy pokonają zło miłością i zostaną ze sobą do końca? Czy bedą miec spokojne zycie? Może po ślubie, może z dzieckiem? Tego dowiecie sie pózniej jesli wytrwacie ze mną do końca rozdziałów.