Hej. Dawno mnie tu nie było. Nie było też sposobności aby tu wchodzić i cos pisać. Wiem że z wielkim zapałem zapowiadałam FanFiction o serii o Małym Czarodzieju. Jednak z czasem kiedy sama przestałam to czytać spadł moj poziom chęci na kontynuowanie tego. Nie mniej jednak serii tej nie zakończę na zawsze. Zapewne w wakacje coś tam jeszcze napiszę. Postanowiłam nie kończyć jednak pisania tej formy postów. Jako, że odkryłam świetna serię o Percy'm Jacksonie stwierdziłam że pewnie pojawi się kilka OneShotow o Percabeth więc możecie być na to przygotowani. Dziś jednak stwierdziłam że opowiem pewna historie przypadkowej dziewczyny (oczywiście fikcyjna).
Miała 16 lat. Niby żyła normalnie: miała przyjaciół, znajomych, świetne oceny, cudowne życie, rodziców, zdrowie. Niby zwykła nastolatka. Ale coś jej brakowało. Być może chodziło o chłopaka? Tak o to chodziło. Od roku była bardzo zakochana w swoim przyjacielu. Jednak on był przekonany, że związki w gimnazjum nie są dobre. Więc nigdy mu tego nie wyznała. Tak zleciały 3 lata. Było zakończenie III gimnazjum. Całym "teamem" postanowili urządzić sobie camping. I tak było. Owa dziewczyna pokłóciła się z tym jej ukochanym chłopakiem. Ale już nigdy się nie pogodzili. Oboje żyli w przekonaniu, że tak jest lepiej. Że tak chciał Bóg. Obojga zabolały słowa "Spieprzyłeś/aś to" ale byli zbyt dumni żeby sie przyznać i przeprosić. Paczka się nie rozpadła. Ale ona tak. Nie wytrzymała. Każdy dzień był dla niej udręką. Chciała założyć rodzinę, zrobić sobie magistra z angielskiego ale nie wyszło. Była za słaba a może zbyt silna żeby schować dumę do kieszeni? Nie chciała wcale umierać. Chciała się spełnić chociaż zawodowo. Jednak nie. Zrobiła to. Popełniła samobójstwo. Jej świat się zawalił. Upadł. Skończył. Czy oczekiwała aż tak wiele? Oczekiwała jedynie jego miłości. Czy to dużo? Przez głupią nieśmiałość straciła życie. Zawsze obserwowała swoich przyjaciół tam z góry. Widziała ich decyzje i czyny. Byli załamani jej śmiercią. Ale czasu nie cofnie nikt. A gdyby jednak Bóg zwrócił jej życie? Cofnął czas? Gdyby zacząć od początku? A więc:
Miała 16 lat. Niby żyła normalnie: miała przyjaciół, znajomych, świetne oceny, cudowne życie, rodziców, zdrowie. Niby zwykła nastolatka. Ale coś jej brakowało. Być może chodziło o chłopaka? Tak o to chodziło. Od roku była bardzo zakochana w swoim przyjacielu. Jednak on był przekonany, że związki w gimnazjum nie są dobre. Więc nigdy mu tego nie wyznała. Tak zleciały 3 lata. Było zakończenie III gimnazjum. Całym "teamem" postanowili urządzić sobie camping. I tak było. Owa dziewczyna pokłóciła się z tym jej ukochanym chłopakiem. Ale jej przyjaciółka powtarzała "Carpe diem- żyj tak jakby jutra miało nie być" więc zbliżyła sie do niego i pocałowała. I co? Może jego przekonania były trochę słuszne. Tak wpadli na samym początku studiów. Tak załamala się. Tak było ciężko. Ale byli w tym razem. Wspierali się. I Co? Można? Można. Oczywiście że można. Nie można twierdzić że życie jest do dupy. Od naszych decyzji zależy jak nasze życie się potoczy. Żadnej sekundy nie da sie cofnąć. A więc żyjmy tak abyśmy w przyszłości nie żałowali tych ważnych decyzji podjętych jako młodsi.
Taka jakas moja dygresja. Może coś z niej wyniesiecie. A tym czasem do zobaczenia w przyszłości z os o Percabeth.
Jula xoxo